W międzyczasie wchodzę do Manny (tej w Gdańsku oczywiście) i słyszę dwie panie Szwedki, które zachwycają się naszym jedzeniem. Myślę sobie: „podejdę, porozmawiam, może one poprawią mi humor.”
– Jedziemy na wakacje na Maltę, ale specjalnie zorganizowałyśmy sobie kikugodzinną przesiadkę w Gdańsku, żeby przyjść do Manny na obiad. – mówią z entuzjazmem. – Byłyśmy tutaj w zeszłym roku i totalnie zakochałyśmy się w Waszym jedzeniu i obłudze!
A potem dodają:
– Czy zamówiłaby nam Pani taksówkę? Musimy już powoli się zbierać na lotnisko.
I jak tu nie kochać swojej pracy???
P.S. Tego kwiatka daję sama sobie. Żeby pamiętać, że przechodzę przez to wszystko dla czegoś ważniejszego, niż moje (tymczasowe) zdrowie psychiczne .