Poprzednie doświadczenia
Odkąd mieszkam w Polsce, poznałam dziesiątki, jeśli nie setki pracowników restauracji. Czasami dlatego, że sama zagaduję, gdy jestem gdzieś zjeść. Czasami pytam o referencje dotyczące pracowników i tak się poznajemy. Czasami po prostu dlatego, że wspieramy się nawzajem, pożyczając sobie przysłowiowy cukier.
Mój wniosek z rozmów z ludźmi z gastro jest taki:
Zadaniem pracownika jest przede wszystkim zaadaptować się do warunków panujących w danym miejscu tak, aby mógł wykonywać swoją pracę i rozwijać się.
Zadaniem pracodawcy jest stworzyć takie warunki, by najlepsi pracownicy mogli się do nich jak najszybciej dostosować.
No właśnie, i tu najczęściej powstają spięcia. Miałam okazję być po obu stronach – przez 16 lat byłam pracownikiem, a od sześciu lat jestem pracodawcą.
Gdy pracowałam dla kogoś, najbardziej wkurzało mnie nieracjonalne podejście moich szefów. Czasami na przykład:
przeszkadzało im, że stałam i nic nie robiłam. Zawsze musiałam coś robić, nawet jeśli miałabym wytrzeć z kurzu butelki z winem, które wycierałam wczoraj.
Nie słuchali sugestii swojego zespołu, ale obwiniali nas za porażki.
Zawsze wiedzieli lepiej.
Podejmowali decyzje pod wpływem chwili i emocji, przez co koncept tracił spójność, a zespół nie był w stanie przewidzieć, jak zachowa się jutro szef, przez co panowało napięcie.
zależało im na krótkotrwałym zysku, a nie na budowaniu fajnego miejsca, do którego goście będą regularnie przychodzić przez lata.
Wiem, że wielu pracowników restauracji ma podobne wyzwania w pracy, bo często o tym rozmawiam.
Moja wizja zgranego zespołu w restauracji
Gdy postanowiłam otworzyć Mannę, od razu wiedziałam, jakim szefem chcę być:
Chciałam, by zespół czuł, że może na mnie polegać, że jestem po ich stronie. Budowę zgranego zespołu w restauracji zaczęłam od siebie.
Obiecałam sobie zawsze w miarę możliwości dawać sobie co najmniej 24 godziny na podjęcie decyzji, by nie była ona dyktowana emocjami.
Pracownicy mieli znać wizję Manny od dnia zero, miała być ona spójna i konsekwentnie rozwijana, by każdy kto do nas dołącza, w ciągu maks kilku tygodni wiedział, czy takie miejsce mu odpowiada czy nie.
Gdy mówiłam o tym innym, słyszałam:
- „wejdą ci na głowę!”
- „Będą kraść i nawet się nie obejrzysz, a stracisz wszystko.”
- „To brzmi super, ale w Polsce nikt tego nie doceni.”
- „Nie upilnujesz ich.”
Te słowa bolały. Nie dlatego, że ktoś nie wierzył w moją wizję, ale dlatego, że pokazują bardzo niewielki szacunek do człowieka, jakim jest członek naszego zespołu .
Jak mogłabym nieznaną mi osobę od razu posądzać o kradzież
O to, że nie można jej zaufać
Czy naprawdę mamy tak niską opinię o naszym społeczeństwie
I żeby nie było – odkąd jesteśmy otwarci, w Mannie mieliśmy złodziei, lawirantów, osoby, które chciały wykorzystać „sprzyjający” system. Mieliśmy pracowników, którzy pili alkohol na zmianie i którym dziadek umierał średnio trzy razy w miesiącu (co wymagało kilku dni wolnego oczywiście). Wielokrotnie w głowie rodziły się wątpliwości, czy dobrze robię, konsekwentnie kontynuując mój sposób zarządzania zespołem. Ale wtedy myślałam: „Ania, jeśli przestaniesz im ufać, zostaniesz tylko z tymi, którzy lawirują, piją na zmianie i imprezują zamiast przyjść do pracy.” Zmieniając strategię na bardziej konserwatywną, straciłabym zapewne najbardziej wartościowych ludzi, jakich mamy.
Jak wyszło?
Dzisiaj nie żałuję. Mam głęboki szacunek dla każdego pracownika w Mannie. Myślę, że większości jest im u nas całkiem dobrze. I wiem, że to przekłada się na atmosferę, jaką czują nasi goście. Na to, że jedzenie jest dopracowane. Że nasz zespół naprawdę troszczy się o każdego, kto przekracza próg naszej restauracji, niezależnie czy zamówi tylko zupę, czy zorganizuje u nas olbrzymią imprezę. Mogę szczerze powiedzieć, że mamy zgrany zespół w restauracji.
Co zatem zrobić, by zespół w restauracji troszczył się o gości? Najpierw trzeba się zatroszczyć o zespół! W Mannie wychodzi to wspaniale, co zresztą potwierdzają nasi goście. Nie bez powodu jesteśmy najlepszą restauracją w Gdańsku, i to spośród prawie 800 lokali! (według portalu TripAdvisor).
P.S. Jeśli zaciekawił Cię ten tekst, sprawdź także co sądzę o szkoleniach sprzedażowych.